Nareszcie przedłużony weekend.
Czekałam na niego jak na zbawienie. Pojechaliśmy sobie na wieś! Moi rodzice jadą w końcu na mały wypad jesienny a ja i mój Ukochany jedziemy dopilnować dobytku. Czeka nas trochę sprzątania (akcja czystka w domu na wsi), dojenie i karmienie krów, zabawa z psami i jesienne porządki w ogrodzie.
Nienawidziłam tej fizycznej pracy przy krowach będąc dzieckiem a potem nastolatką. Rytm dnia wyznaczały zwierzęta, ciągłe ich pragnienia. Ciężka praca fizyczna rano i wieczorem, która w większości zniechęcała do dalszych wojaży. Dziś po kilku latach za biurkiem, po intensywnym dość życiu studenckim w wielkim mieście troszkę tęskno mi do takiej czystej fizycznej pracy.
Pomimo tego, że wiem, że plecy będą boleć, ręce dostaną odcisków, włosy "pachnieć" będą oborą i wstawać rano się nie będzie chciało, to ciesze się na taki właśnie weekend.
Odpoczniemy od stresów, problemów wielkiego świata, zajmiemy się sobą, rozmyślaniem w końcu nad naszym lepszym jutrem a nie korporacyjnym, dokończymy drafty domu, ustalimy datę ślubu, zlejemy wino i nalewki, siądziemy do dawno zaczętej książki i w końcu na spokojnie porozmawiamy z dziadkami o czasach, które minęły.
Pierwszego dnia tak się zmęczyliśmy, że nawet śniadania nie chcieliśmy jeść. Wystarczyła kawa i fotel. A potem herbata.
![]() |
Mu! |
Odkryłam w sobie smak herbaty z cytryną i miodem. Chyba się starzeję :P
Wcześniej wszystko smakowało mi lepiej w wersji sauté. Kawa tylko czarna, bez cukru. Herbata tylko jak byłam przeziębiona lub brakowało kawy i też bez słodzenia.
Mój Ukochany w końcu przekonał mnie do cytryny i miodu. Lata pytań: "Może herbatkę z cytrynką?" w końcu zaowocowały odpowiedzią: "Ok, spróbuję."
No i stało się. Nie wiem czy to herbata, czy miód, czy właśnie ta cytryna, ale moje kubki smakowe oszalały. Teraz nawet w pracy zawsze mam ze sobą cytrynkę i miód:)
Chyba wkraczam w inny przedział wiekowy:) Oczywiście takie "nowo" odkryte smaki nie mogły pozostać bez echa w naszej kuchni. Od razu znalazł się dawno zapomniany i leżący gdzieś na dnie szafy podstawek na cytrynkę. Odkurzyłam i jest. Powędrował z nami nawet do Poznania. Herbata w ulubionym kubku mojej mamy (z logo mleka jakie produkujemy), podstawek z cytrynką i lektura jednego z czasopism, które co miesiąc uważnie studiuję. Ehh... czy można wymarzyć sobie coś lepszego po ciężkiej pracy fizycznej?
![]() |
odwieczna walka o ceratę w kuchni, wrrrr... |
![]() |
oj święta już nadchodzą:) |
Pora pomyśleć już o świętach. Ale dopiero od poniedziałku, na dziś mam jeszcze jedną dynię...
Pozdrawiam,
Iwa
Komentarze
Prześlij komentarz