No i znów jesteśmy na kolejnym "swoim". Kolejne wynajęte mieszkanie, ale zdecydowanie bardziej nasze niż to ostatnie.


Tak zaczynał się post napisany w grudniu.
Szczęśliwie przeprowadziłam się na kolejne wynajęte mieszkanie, bliżej naszych nowych miejsc zarobkowania.
Mieszkanie było świetne. Przestronne, ciche, z widokiem na pola i las. Urzadzone w bieli, dyskretnie oświetlone, z ogromnym blatem w kuchni. Wreszcie odetchnęliśmy z ulgą, po naszym wielkich zmianach (oboje zmieniliśmy pracę, wiele godzin dziennie zajmował nam dojazd, szukanie niwego lokum, sortowanie, pakowanie i wykorzenie wszystkich gratów).
I co z tego... Po miesiącu dostaliśmy telefon: "Bardzo mi przykro, ale muszę Państwu wypowiedzieć umowę..."
Grom z jasnego nieba!! Jak można być tak niepoważnym! Wynająć mieszkanie na czas nieokreślony a po miesiącu - out.
Ale już nieważne. Co nas nie zabije to nas wzmocni!!
Szybko ogarnęliśmy się, kolejne godziny szukania jest! Nasze kolejne wynajęte "swoje":)
Nie jest tak wygodne, przestronne i przyjeme dla oka jak poprzednie. Mimo to czuję w nim pozorną stabilność. Wreszcie mam aneks kuchenny i zmywarkę.
Pan K., od którego wynajmujemy, stylem urządzenie nie powala, ale jest bardzo sympatyczny i można się z nim dogadać. A ja i tak tam zrobię po swojemu:)
Minęły już 3 miesiące od kiedy tam mieszkamy, ale mam jeszcze nierozpakowane torby. Firanki mam już za to swoje, i oczywiście nie obylo się bez podróży do IKEA po nowy regał. Ale o tym później. Długo mnie nie było, więc pora nadrobić zaległosci.
Poniżej kilka fotek z nowej lokalizacji. Mój ulubiony kalendarz z pociągami i tramwajami oraz majowe bzy.
Pozdrowienia:)
Iwa
Komentarze
Prześlij komentarz